Kryzys (myślenia przede wszystkim)
W zeszłym miesiącu pisałem o tym kiedy zakończyć się może
trawiący znaczną część świata kryzys ekonomiczny. Postawiłem w tym felietonie
śmiałą tezę odnośnie sposobu rozwiązania obecnych problemów, śmiałą na tyle, że
ze spokojem siadam do pisania o tym jak do kryzysu się przyzwyczaić.
W świecie medycyny czy zdrowotnej profilaktyki coraz
większego znaczenia nabiera myślenie, które zostało zdefiniowane jako „Evidence
Based Medicine”. Jest to odpowiedź na
zalewające nas analizy, rekomendacje, rzekome wyniki badań, które sugerują
spożywanie (lub odwrotnie) określonych pokarmów, wskazują na skuteczność (lub
odwrotnie) określonych procedur medycznych itp. Jako laicy jesteśmy niestety
podatni na wszelkiego rodzaju oszołomstwa, szczególnie gdy dotyczy to tak
cennej rzeczy jak naszego (lub bliskich) zdrowia. Wydawało by się, że cała
„nasza” zachodnia medycyna jest oparta o rzeczowo realizowane prace badawcze od
setek lat. Okazuje się jednak, że czasem jakość badań i co za tym idzie
zdolność do wyciągania daleko idących wniosków pozostawia często dużo do
życzenia. Dodajmy do tego sponsorów (kto nie czytał o zdrowotnym wpływie picia
wina w umiarkowanych ilościach ?), lobbing firm farmaceutycznych, interesy
środowiskowe itp. i okazuje się, że metodyczne podejście do lepszego rozumienia
naszego organizmu może mieć kluczowe znaczenie.
Dlaczego o tym piszę ? Mam nieodparte wrażenie, że w wiedzy
o zarządzaniu biznesem mamy podobną sytuację co obecnie w medycynie. Niby jest
to dziedzina na wskroś dwudziestowieczna (i dwudziestojednowieczna też) a
poziom naszego rozumienia złożonej rzeczywistości wyznaczają czasem obiegowe
opinie, nieuzasadnione w żaden sposób analizy czy opinie tzw guru. Zarządzanie
należy oficjalnie do dziedziny nauk ekonomicznych ale jak poczytać sobie tu i
ówdzie to znają się na zarządzaniu prawie wszyscy: psychologowie (a nawet
terapeuci), oczywiście ekonomiści, socjologowie, ale też praktycy:
przedsiębiorcy, inwestorzy itd.
Jeśli nie odczuliśmy na własnej skórze to przynajmniej
przeczytaliśmy, że silne spowolnienie naszej gospodarki ma negatywny wpływ na
wiele dziedzin życia społecznego i gospodarczego. Więcej niż kiedykolwiek firm zmniejsza
zatrudnienia, trudniej o podwyżki i awanse. Załóżmy, że jesteśmy pracownikiem i
straciliśmy właśnie etat. Co nam mówią guru, duchowi przewodnicy i koledzy
powtarzający obiegowe prawdy ? Powtarzają, że właściwie to dobrze bo otwierają
się przed nami nowe perspektywy, wreszcie mamy szansę na to by się zrealizować.
Przecież i tak męczyliśmy się w tej pracy, szef był idiotą (swoją drogą
ciekawe, że bycie idiotą jest jedną z nielicznych cech łączących w opinii rzesz
pracowników większość kierownictwa) Załóżmy, że jesteśmy przedsiębiorcą, który właśnie
zwolnił rzeczonego osobnika ? O czym możemy przeczytać lub usłyszeć od
znajomych po fachu ? Dowiemy się, że
realizujemy właściwe działania służące długotrwałemu wzrostowi wartości firmy,
podejmujemy racjonalne decyzje dobrze odczytując sygnały płynące z rynku i
podobne banialuki. Ba, nawet możemy się spróbować przekonać, że zwalniając
realizujemy boski plan uczynienia życia naszych (zaraz byłych) pracowników
lepszym – dajemy im szansę by lepiej realizowali się gdzieś indziej.
Wygląda na to, że kryzys nam chwilę jeszcze potowarzyszy.
Może warto wykorzystać go przynajmniej do tego by rozumieć i akceptować fakty.
Oczywiście, że są wśród spełnionych przedsiębiorców ci, którzy dziękują bogu za
to, że zostali kiedyś pozbawieni etatu – bo właśnie ten impuls popchnął ich do
robienia wielkich rzeczy. Ale dla większości utrata etatu to ponure wydarzenie
osobiste i źródło problemów ekonomicznych. Fale zwolnień nawiedzające polskie
firmy pewnie, że zmniejszają koszty i cieszą tym samym posiadaczy akcji. Ale przede
wszystkim są świadectwem złych lub przynajmniej nieoptymalnych decyzji.
Oczywiście, że nikt nie mógł przewiedzieć skali załamania popytu wewnętrznego i
spadku PKB. Ale cykliczność zmian w gospodarce trudno uznać za specjalną
nowość.
Niniejszy tekst oryginalnie ukazał się w numerze 33 (maj
2013) Proseeed
taki dwugłos ws zarządzania jest rzeczywiście powszechny. np. zarząd spółki giełdowej, który chce otrzymać prawo do przeprowadzania niezapowiedzianej emisji stanowiącej spory kawałek kapitału zakładowego, z pozbawieniem prawa poboru, bez wskazania na co mają iść pieniądze, bez określenia ceny minimalnej, przez drobnych inwestorów, którzy nabywali akcje na wyższych poziomach cenowych i którzy nie odżegnują się od uczestnictwa w emisji z prawem poboru zostanie określony wieloma brzydkimi epitetami. Zwłaszcza, że zarząd kolejny raz przeprowadza emisję i zawsze przy rekordowo niskich cenach akcji na gpw. Równocześnie, ten sam zarząd od inwestorów, do których skierowane zostaną tanie akcje dostanie same pochwały i zapewnienia, że buduje wartość (ich portfeli z pewnością).
OdpowiedzUsuńKomentarz adekwatny wyjątkowo do tego co napisałem. Zamiast dyskutować o faktach można do woli przedstawiać opinie i komentarze. Jedyny fakt jaki można poddać ocenie jest taki, że zarząd zaproponował uchwałę w tej sprawie pod głosowanie na WZA. A od tego do przyjęcia (odpowiednio wysoką większością głosów) uchwały i ewentualnej później jej realizacji jest droga daleka, szczególnie, że Spółka nie deklarowała żadnych kobkretnych planów ani celów emisji.
Usuń