Demografia
Startupy robią ludzie młodzi. W sumie wiadomo dlaczego – są
to firmy, które dotykają nowych technologii, a ktoś, kto wychował się w
świecie, w którym Internet i komórka były zawsze, będzie miał o tym świecie
wiedzę nieporównywalnie większą niż osoba, która musiała „nauczyć się obsługi
komputera”. Są też powody natury biologiczno-psychologicznej. Z upływem lat nie
tylko ubywa sił fizycznych i chęci pracy w trybie całodobowym, lecz także
zmniejsza się stopniowo wiara w możliwość zbawienia świata, dokonania przełomowego
odkrycia czy zarobienia miliardów złotych. Nie mówiąc już o tym, że
nieprzynoszenie co miesiąc pensji może skutecznie zmniejszyć nie tylko naszą
wiarę we własne możliwości, lecz także odstraszyć potencjalnych życiowych
partnerów. Wprawdzie biologię i uwarunkowania społeczne można oczywiście
próbować wpierw przeczekać, a później próbować oszukać (lub na odwrót), ale
zwykle dopadną one człowieka wcześniej, niż zrobi IPO lub/i sprzeda biznes Google za 100 mln dol. Na marginesie –
to, o czym piszę powyżej, to także prozaiczne przyczyny, dla których w Polsce wciąż (i zapewne będzie tak jeszcze przez dekady)
za najbardziej wartościowy etat uważana jest praca dla dużej korporacji. A
najlepiej, by była nie tylko duża (bo stabilność), lecz także i fajna (bo ciekawi ludzie, rozwój itp.). Stąd we wszystkich
rankingach najcenniejszych przyszłych pracodawców, tworzonych na podstawie
głosów studentów, od lat znajdują się mniej więcej te same przedsiębiorstwa:
Google, duże firmy konsultingowe (Ernst & Young, Accenture), IT (Microsoft,
IBM) itp.
Do tego dochodzą jeszcze uwarunkowania
ekonomiczno-historyczne. Kulturowe już sobie odpuszczę, bo wszyscy wiemy, że w
naszym społeczeństwie tolerancja na porażki w biznesie jest mniej więcej taka,
jak na inne przejawy odejścia od wzorca „biały-heteroseksualny-Polak-katolik”.
Jesteśmy krajem ludzi nieszczególnie bogatych. Prawda naiwnie oczywista, ale
mimo tego, co sądzimy o kompletnie samodzielnych i samowystarczalnych
mieszkańcach Ameryki Północnej i bogatszej części Europy, to transfery
finansowe od pokolenia rodziców dają niezbędną (także psychicznie) poduszkę,
która może amortyzować seryjne bankructwa kolejnych nowych internetowych
biznesów. Na koniec jest jeszcze historia (à propos – w którym innym kraju
kilka popularnych tytułów dziennych i tygodników opinii wydaje regularnie
dodatki… historyczne?), która każe nam walczyć o stabilizację. Stąd (na serio
tak uważam) popularność kredytów hipotecznych w młodym pokoleniu. A jeśli komuś
brakuje pomysłu na pracę magisterską, podaję gotową hipotezę, którą fajnie by
udowodnić w skali międzynarodowej: liczba kredytów hipotecznych w pokoleniu osób w wieku 25–35 lat jest odwrotnie
proporcjonalna do liczby założonych nowych przedsiębiorstw (nie licząc oczywiście takich, które pozwalają płacić 19%
podatku zamiast 35%, bo tutaj Polska miałaby szansę stać się najbardziej
przedsiębiorczym i zadłużonym krajem na świecie).
Startupy technologiczne są w zasięgu młodych ludzie także z
prozaicznego powodu – potrzebne nakłady inwestycyjne są stosunkowo niskie, a
koszty, tak sprzętu, jak i oprogramowania, wciąż spadają. I to się nie zmieni.
Zmieni się to, że obecne pokolenie startupowców kiedyś będzie starsze. Część z
tych osób zdoła zgromadzić przyzwoity kapitał, odchowa dzieci, pokorzysta z uroków
życia i… dalej będzie inwestować czas i pieniądze w to, co nowe i ciekawe.
Wierzę głęboko, że zanim świat podbiją nasze dzieci, usłyszymy o
międzynarodowych sukcesach polskich internetowych przedsiębiorców średniego
pokolenia.
Niniejszy tekst oryginalnie ukazał się w numerze 31 (marzec 2012) Proseeed
Niniejszy tekst oryginalnie ukazał się w numerze 31 (marzec 2012) Proseeed
Komentarze
Prześlij komentarz