Awantura ze Stevem Jobsem w tle

Pan Eryk Mistewicz na łamach Forbes nie przebierał w słowach by pokazać nędzę polskich innowacyjnych przedsięwzięć technologicznych. Konkretnie chodziło o Startup Weekend Warsaw czyli cytuję "Kreatywność null, żenada, brak pomysłów". Dalsza część felietonu spuentowana jest taką myślą, że nasza Polska ziemia nikogo na miarę wzmiankowanego w tytule nie spłodzi. Pan Grzegorz Marczak poczuł się tym opisem (jak mniemam) dotknięty osobiście bo pierwszego Pana potraktował dość obcesowo. Pozwolę sobie zacytować: "Nie było Pana na opisywanej imprezie, nie zrozumiała Pan celu tej imprezy, nie widział Pan krytykowanego projektu, nie zrozumiał Pan zasad jego działania i na koniec wyciąga Pan z tego wszystkiego wnioski które są banalne. Pytanie czy Forbes powinien drukować tego typu popisy Pańskiej ignorancji? Moim zdaniem nie" (tekst oryginalny, błędy też)

Oba teksty wywołały niezliczoną liczbę polemik, wpisów, komentarzy. Postanowiłem, że popłynę w tym nurcie przez chwilę bo:

a) temat interesuje mnie osobiście i zawodowo
b) oglądałem podobne imprezy w Polsce
c) wydaje mi się nieskromnie, że w odróżnieniu od obu panów (jeśli jest inaczej to już palę się ze wstydu) od 10 lat mam ręce mocno zmęczone od robienia różnych przedsięwzięć, które mniej lub bardziej ale starają się być innowacyjne.

Temat pt "czy w Polsce powstanie innowacyjna firma ze świata technologii lub/i internetu o rozpoznawalnej marce" jest naturalnie ciekawy i nadaje się na pracę naukową. Bo nie da się tego, w mojej opinii, sprowadzić do prostego pytania. Zanim będziemy się frustrować tym, gdzie powstał Apple, Google, Facebook itp zadajmy sobie pytanie gdzie zlokalizowany jest Intel, Cisco i kilka podobnych skalą firm. A co ważniejsze zapytajmy jakie kwoty rząd USA zainwestował w rozwój technologii, co pewnie znacząco pomogło wygrać zimną wojnę. Oczywiście, to zamierzchła historia. Ale i powód, dla którego nigdzie na świecie nie udało się zreplikować Krzemowej Doliny, z ekosystemem wiedzy, inspiracji i możliwości finansowania nowych przedsięwzięć.

By tworzyć innowacyjne przedsięwzięcia, poza inżynierską wiedzą, kompetencjami, doświadczeniem a także środkami finansowymi potrzebne jest przede wszystkim zaufanie. Oba teksty obu Panów to właśnie emanacja naszej narodowej schizofrenii, która utrudnia "robienie" dobrych, nowych biznesów. Lepiej nam wychodzi wzajemne obrażanie się (i na siebie) niż tworzenie razem dla dobra wspólnego. Imprezy typu Startup Weekend mogą nie nieść spektakularnych i nowatorskich pomysłów biznesowych. Ale po pierwsze - są efektem starań i inicjatyw, za którymi stoją najczęściej zapał i dobre chęci - także by zrobić coś dla większej grupy - choćby podzielić się wiedzą, doświadczeniem. Jako mentor na podobnej imprezie Agory miałem frajdę z udziału w czymś co było po prostu i zwyczajnie dobre. Ponad 20 osób, które nie nudzą się w pracy (a zgromadziły z niej łącznie ładne miliony złotych) poświęciły dwa dni by za darmo służyć radą. Po drugie - serce rośnie gdy młodzi ludzie wolą robić coś dla siebie niż tak jak ich (prawie wszyscy) koledzy oddać rozum i serce dowolnej korporacji, najlepiej już tej co ma centralę gdzieś w Kalifornii. A jednocześnie Polska schizofrenia to oczekiwanie, że jako Chrystus Internetu musimy zrobić od razu polskiego Google. No więc, z powodów jak wyżej raczej nie zrobimy. Ale mamy potencjał na coś więcej niż to ciągłe jęczenie, narzekanie i wzajemne animozje.

Amen


Komentarze

  1. Witaj Janusz,
    zgadzam się, że może i Google'a 2 nie zrobimy, ale przecież innym to też się jak narazie nie udaje. USA była i jest potęgą technologiczną i póki co inne kraje tylko próbują ich naśladować...

    Myślę, że nie jest tak źle w Polsce...Np. Filestube zrobiony przez Red Sky. Oczywiście przykładów jest znacznie więcej, ale napewno je znasz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Januszu, pytanie moje jest takie dla kogo organizowane są spotkania z mentorami gdzie przychodzą młodzi, którzy chcą coś zrobić? Czy to nie jest impreza dla wybranych "młodych" bo jak się ją otworzy to się zleci motłoch? Znam wielu - w tym siebie - którzy tylko szukają okazji aby porozmawiać z takim mentorem.. którzy takiego mentora szukają bo jest to element wiedzy w całym szale i zapale do robienia czegoś czego rówieśnicy z korporacji nie robią.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z całą pewnością była to impreza dla "wybranych". "Wybranych" w tym sensie, że finałowa 20 została wyselekcjonowana z grona tych, którzy się zgłosili. Nie mogę powiedzieć, że mam bardzo duże doświadczenie ale patrząc na kilka podobnych przedsięwzięć (gdzie spotykają się młodzi start-upowcy z inwestorami lub/i prezentują się publicznie "ekspertom") bariery wejścia nie są za wysokie. Akurat na tej konkretnej imprezie jedna grupa pokazała jedynie pomysł, który urodził się kilka tygodni wcześniej...

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że nie będziemy drugą Doliną Krzemową, ale nie wiem też czy polskim startupom o to chodzi. Ta dyskusja wynikła ze sposobu w jaki do tematu podszedł Eryk Mistewicz. Z jednej strony w bardzo niepochlebny sposób pisze o polskich innowacjach, z drugiej znany jest jako chociazby obrońca Twittera. Dla mnie to dziwne. Warto przypomnieć, że uważa też że managerowie nie powinni prowadzić blogów, i Pan dowodzi, że Mistewicz kolejny raz nie ma racji. Do tego bardzo mocno zaszkodziło mu wywołanie kolejnej awantury tym razem bezparodnowy atak na NASK i wspierany przez prawicę atak na Agorę. Tego bym się nie spodziewał po kimś kto mówi że jest specjalistą w jakiejś dziedzinie. Dlatego uważam że dyskusja o starupach może i jest potrzebna, ale Mistewicz jest dla mnie nieobiektywnym partnerem do rozmowy w tej i wielu innych sprawach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za powyższe uwagi. Skoro Pan Eryk Mistewicz uważa na serio, że menadżerowie nie mogą prowadzić blogów to naturalnie stawia się po drugiej stronie barykady :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Janusz, zgadzam sie z tym co napisales w pelni.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty