Ruszajmy na zakupy (agencji)
Patrząc na ostatnie doniesienia z codziennego biuletynu MiM nie sposób nie
odnieść wrażenia, że sieciowe agencje reklamowe dostrzegły wagę internetu w
komunikacji marketingowej. Wydaje mi się, że na przestrzeni dosłownie tygodnia
pojawiły się informacje o planowanych akwizycjach przez (o ile dobrze pamiętam)
Ogilvy, Leo Burnett i JWT. Pozwalając sobie na lekką złośliwość mogę napisać,
że lepiej późno niż wcale. Traktując sprawę bardziej poważnie to oczywiście nie
sposób przewidzieć jaki to może mieć docelowo wpływ na rynek. Dotychczasowe próby zbudowania przekonywującej
oferty i kompetencji “digitalowych” przez tradycyjne agencje reklamowe raczej
nie przekonują. Z naszej perspektywy dostrzegaliśmy zagrożenie ze strony MRM. Przy
czym użycie czasu przeszłego jest jak najbardziej uzasadnione.
Obecnie właściwie
w każdym bardziej znaczącym przetargu spotykamy się wyłącznie z agencjami
stricte interaktywnymi a zespoły odpowiadające za usługi dotyczące aktywności w
internecie w dużych agencjach koncentrują się na obsłudze własnych klientów. Co
nie zmienia oczywiście faktu, że od 10 lat słyszy się o kolejnych markach,
zespołach, pomysłach organizacyjnych, które to tradycyjne agencje tworzą bez
właściwie żadnego efektu poza piarowym biciem piany.
Co do obecnej sytuacji jedno wydaje się za to pewne. Owczy pęd po zakup lokalnych agencji interaktywnych
spowoduje, że ich wyceny poprawią właścicielom humor. A że branża zna kilka
agencji, które ewidentnie budowane są pod sprzedaż „sieciówkom” spodziewam się,
że do końca roku przeczytamy o kilku transakcjach.
trudno się nie zgodzić co do oceny działań sieciówek, główna przyczyna ich porażek to chyba podejście czysto komunikacyjne, bez kompleksowej obsługi firmy w internecie, wręcz na poziomie procesów biznesowych; i tak z biegiem czasu się to zmienia - kilka lat temu było to podejście 'kampanijne' wręcz, ograniczające się tylko do bannerów ;)
OdpowiedzUsuń